Ewelina
Ewelina
Kiedy masz 29 lat, układa ci się z mężem, otaczają cię przyjaciele, jesteś w świetnej kondycji, masz dobrą pracę, w której osiągasz sukcesy, to masz prawo naiwnie myśleć, że jesteś niezniszczalna. Tak też myślałam do momentu, w którym usłyszałam: „Czy pani zdaje sobie sprawę z tego, że to może być rak”? Wyszłam z gabinetu, wsiadłam do taksówki i pojechałam prosto do przyjaciółki. Piłyśmy wino milcząc, bo ani ja, ani ona nie wiedziałyśmy, co powiedzieć.
Po dwóch tygodniach odbieram wynik biopsji i rozmawiam o nim z chirurgiem. Rak o najwyższym stopniu złośliwości – brzmi przerażająco. Tego samego dnia poznaję onkolog, która mówi mi, jak będzie wyglądał mój najbliższy rok. Dziwne uczucie, kiedy ktoś za ciebie planuje twoje życie. Płaczę tylko raz, ale długo i mocno. Potem przychodzi czas na działanie. Pracę organizuję sobie tak, żeby jej większą część wykonywać w domu. Odwołuję wakacyjny wyjazd.
Wieczór przed zabiegiem oszczędzającym spędzam na szpitalnym tarasie. Zaskakujący jest dla mnie spokój, jaki odczuwam. Tak samo jest tuż przed zabiegiem i zaraz po nim. To zasługa zgranego dwuosobowego zespołu w składzie: mój wielki optymizm plus zaangażowany i pełen empatii chirurg. Po trzech dniach (jeszcze z drenami), jadę do Poznania na Culinary Fest, bo przecież nie może mnie tam zabraknąć! A po powrocie news – potwierdzona mutacja BRCA1, czyli zapowiedź bardziej radykalnego leczenia.
Chemioterapię znoszę dzielnie. Wyjazd na koncert Johna Legend’a, pobyt w SPA czy zorganizowanie Sylwestra dla przyjaciół to przyjemności, które funduję sobie w nagrodę. Znajduję sposoby, by wyglądać pięknie, dzięki czemu wiele osób nie wie do dziś, że chorowałam. W międzyczasie mój pracodawca okazuje się być człowiekiem wyrachowanym i pozbawionym wyobraźni – stawia mnie w sytuacji, w której decyduję się zakończyć z nim współpracę. Służbowy telefon i kalendarz trafiają na dno szafy. Szukam sposobu na rozwiązanie tego problemu, bo jeśli bezczynnie spędzę choćby jeszcze jeden dzień, to zwariuję. W najtrudniejszym etapie leczenia zaczynam coraz częściej myśleć o realizacji marzenia o własnej restauracji.
Końcówka chemioterapii to bunt mojego organizmu, który wysyła mnie na SOR z podejrzeniem sepsy. Mogę wtedy liczyć na moją onkolog, która doskonale wie, że potrzebuję teraz kilku prostych, mobilizujących słów. Po tygodniu staję na nogi i wracam do domu z myślą, że restauracja sama się nie otworzy. Moje marzenie przeistacza się w cel.
Zdobywam dofinansowanie na mój nowy biznes, podpisuję umowę najmu lokalu, a następnego dnia idę do szpitala na ostatnią chemię. Jest marzec, czyli za moment minie rok od diagnozy, a ja skupiam się na projektowaniu wystroju, remoncie lokalu, zakupach oraz rekrutacji pracowników. W międzyczasie poddaję się obustronnej mastektomii z jednoczasową rekonstrukcją. Tempo jest takie jak lubię, czyli szybkie, bo już we wrześniu przychodzi czas na “wielkie otwarcie” restauracji. Wydaje Ci się to niemożliwe? To w takim razie musisz mnie poznać!
Miałam dużo szczęścia, bo nie byłam sama. Opiekowali się mną świetni lekarze, ogromne wsparcie dawał mi mąż, najbliższa rodzina i przyjaciele. Byli też tacy, którzy nie wytrzymali i zniknęli. Nie oglądam się za siebie. Nigdy nie pozwalałam na to, żeby cokolwiek mnie ograniczało. Rak piersi też.
The Ultimate Addons For Elementor
Add a strong one liner supporting the heading above and giving users a reason to click on the button below.
Button Text