Agnieszka

Jedni ludzie mówią,że mają nowotwór, inni raka, a ja miałam nieproszonego „lokatora skorupiaka”.
Mam 33 lata, jest lato i początek mojego urlopu. Perspektywa trzech tygodni odpoczynku sprawia mi radość mimo, że nie mam planów na jego rozpoczęcie. Pomyślałam, że w pierwszym wolnym dniu pójdę do lekarza, by rozszyfrować wynik biopsji guza piersi. Ku mojemu zdziwieniu, okazało się, że mam „lokatora skorupiaka” i to nie byle jakiego! Wszystko wskazywało na to, że “nieproszony gość” zostanie u mnie na pewien czas. Wieczorem poszliśmy z przyjaciółmi na plażę, którą kocham i mogłabym spędzać tam każdą wolną chwilę. Przedstawiłam im swojego nowego lokatora. Nie przypadł im do gustu. Chyba bali się, że całkowicie zajmę się nim, a dla nich nie będę miała czasu. Co za zazdrośnicy! Następnego dnia uświadomiłam sobie, że nie porozmawiałam o tej sytuacji z moim 7-letnim synem, Kubą. Trochę obawiałam się jego reakcji, ale okazało się, że niepotrzebnie. Zrozumiał, że mamy „nieproszonego gościa”.
Gość proszony, czy też nie, wymaga, aby zająć się nim należycie. Z racji mnóstwa wolnego czasu co wtorek jeździliśmy do SPA, dziwnie zwanego chemioterapią. Karnet wypisany miałam na 16 wtorkowych wejść i tyle też wykorzystałam. Pod koniec wakacji miałam już dość tych ludzi, kolejek, ale skoro SPA wykupione, to dotrwałam do końca. Pobytów nie wspominałabym zbyt miło, gdybym nie poznała dziewczyn. Okazało się, że one również prowadzą od jakiegoś czasu negocjacje z “nieproszonym lokatorem”. Pomyślałam wtedy – co do cholery? Jakaś plaga, czy co?
Latem podróżowałam zawsze z lokatorem. Uwielbiałam wypady za miasto, jazdę na rolkach lub na rowerze z Kubą. Mój „skorupiak” lubił również tańczyć, więc miałam towarzysza na imprezach. W modzie aktualnie były turbany i chusty, więc chętnie je ubierałam.
Z upływem czasu byłam coraz bardziej zmęczona „skorupiakiem” i jego całodobową obecnością. Zaczęłam zadawać sobie pytanie, czy aby wizyta mojego „nieproszonego gościa” nie przedłuża się za bardzo? Mój „skorupiak” stał się moim największym wrogiem. Chciałam, jak najszybciej się go pozbyć. Zaproponowano mi dwa sposoby, by znikł. Pierwszym z nich była radioterapia, drugim brachyterapia. Wyzwanie to podjęłam i wszystko przebiegło według planu.
14 lutego 2015r., w Walentynki, stałam przed szpitalem sama, ale bardzo szczęśliwa! Już bez mojego “nieproszonego lokatora”. Było mroźno, świeciło pięknie słońce. Uśmiechałam się sama do siebie, bo czułam, że pozbyłam się go na dobre. W domu czekał na mnie mój kochany syn. Mój mały bohater, któremu powiedziałam, że lokator wyprowadził się na dobre! Podziękowałam Kubie, że był taki cierpliwy, dzielny i wyrozumiały.
Choroba nowotworowa może wyzwolić w człowieku niesamowitą siłę i chęć realizowania wielkich marzeń. Ja wzięłam się za realizację swoich. Miałam potrzebę poczuć się wolną, zrzucić z siebie ciężar choroby, więc skoczyłam ze spadochronem. To było symboliczne i niesamowicie wyzwalające.

The Ultimate Addons For Elementor

Add a strong one liner supporting the heading above and giving users a reason to click on the button below.

Button Text